W kuchni zapachniało kwiatami cukinii (wpis niedługo - jak tylko zrobię drugą partię zdjęć, bo pierwszą niechcący popsułam:)) i bazylią - wszystkie dobra z ogrodu mojej mamy. Nie wiem, czy tylko ja mam takie wrażenie, ale bazylia hodowana w ogrodzie pachnie intensywniej i zdecydowanie szybciej rośnie. W tym roku ogródek ziołowy mamy wygląda cudownie - takich efektów nie osiągnę w moich balkonowych warunkach - dwa rodzaje bazylii, oregano, majeranek, kolendra, szałwia, wielki koper, tymianek, lubczyk, dwa rodzaje mięty (i trzeci w planach). Do pełni szczęścia brakuje tylko rozmarynu - ale to da się jeszcze nadrobić.
Po wizycie w domu przywiozłam papierową torbę pełną pyszności - kilka kwiatów cukinii, gałązki majeranku i oregano, pietruszkę i marchew, garść poziomek i wielki pęczek bazylii w dwóch odmianach. Czas na pesto!
Dobre pesto to składniki najlepszej jakości - bazylia, orzeszki piniowe, włoski parmezan (prosto z Wenecji - dzięki Piotrek!), oliwa z oliwek, odrobina czosnku, kilka kropel limonki, świeżo zmielony pieprz. Oczywiście najlepiej miażdżyć je w moździeżu, stopniowo dolewając oliwę, ale przy takiej ilości zielone pesto łatwiej mi było po prostu rozdrobnić blenderem. Podana ilość to ok. 2 słoiczki po 150 ml każdy - takie pesto, pokryte od góry warstwą oliwy z oliwek, można przechowywać w lodówce ok. tygodnia (choć często udaje mi się trzymać je dwa tygodnie i wszystko jest w porządku).
Fioletowe pesto zrobiłam przy użyciu moździeża - wyszło oczywiście trochę bardziej grudkowate. Bazylia fioletowa (ogrodnicza nazwa to bazylia czerwonolistna, choć jej kolor zdecydowanie bliższy jest fioletowi) ma trochę bardziej cytrynowy aromat niż zielona. Z kilku gałązek, które miałam wyszło dokładnie tyle pesto, ile jest w kokilce na zdjęciu (porcja w sam raz dla jednej osoby). Żeby je trochę podkręcić dodałam tyle świeżo zmielonego pieprzu, żeby był on wyczuwalny. Z limonką pachniało obłędnie. Zapach bazylii uzależnia!
Fioletowe pesto zrobiłam przy użyciu moździeża - wyszło oczywiście trochę bardziej grudkowate. Bazylia fioletowa (ogrodnicza nazwa to bazylia czerwonolistna, choć jej kolor zdecydowanie bliższy jest fioletowi) ma trochę bardziej cytrynowy aromat niż zielona. Z kilku gałązek, które miałam wyszło dokładnie tyle pesto, ile jest w kokilce na zdjęciu (porcja w sam raz dla jednej osoby). Żeby je trochę podkręcić dodałam tyle świeżo zmielonego pieprzu, żeby był on wyczuwalny. Z limonką pachniało obłędnie. Zapach bazylii uzależnia!
SKŁADNIKI:
(pesto zielone i fotograficzna inspiracja wg Doroty i Bogdana Białych, "Zwierciadło", 7/2011)
(pesto zielone i fotograficzna inspiracja wg Doroty i Bogdana Białych, "Zwierciadło", 7/2011)
pesto z zielonej bazylii:
- trzy pęczki zielonej bazylii
- 100 g orzeszków piniowych
- 50 g świeżo startego parmezanu
- duży ząbek czosnku (lub dwa mniejsze)
- 170-200 ml oliwy z oliwek (dobrej jakości)
- dwie łyżeczki soku z cytryny (dodałam sok z limonki zamiast cytryny - bardziej aromatyczny:))
- świeżo zmielony pieprz
- sól
pesto z fioletowej bazylii:
- cztery duże gałązki bazylii fioletowej
- 1,5 łyżki orzeszków piniowych
- płaska łyżka parmezanu
- pół ząbka czosnku
- kilka kropel soku z limonki
- 30 ml oliwy z oliwek (+ewentualnie odrobina do podlania)
- sól, pieprz
PRZYGOTOWANIE:
Oba rodzaje pesto w zasadzie przygotowywałam w ten sam sposób (z tym, że zielone miksowałam, a fioletowo przygotowałam w moździeżu).
Uprażyć orzeszki piniowe na suchej patelni. Podrzeć bazylię (grubsze łodyżki odrzucić). Bazylię, parmezan, orzeszki i czosnek zmiksować. W trakcie dolewać stopniowo oliwę z oliwek. Na koniec dodać sok z limonki, pieprz i sól.
Podawać z makaronem, do mięsa lub ryb, do zup i przekąsek - do czego tylko Wam się zamarzy :)
Uprażyć orzeszki piniowe na suchej patelni. Podrzeć bazylię (grubsze łodyżki odrzucić). Bazylię, parmezan, orzeszki i czosnek zmiksować. W trakcie dolewać stopniowo oliwę z oliwek. Na koniec dodać sok z limonki, pieprz i sól.
Podawać z makaronem, do mięsa lub ryb, do zup i przekąsek - do czego tylko Wam się zamarzy :)
Z czułością patrzę na moją czerwonolistną istotkę na balkonie...od dawna wiem że jestem trochę dziwna ale nie potrafię tak po prostu ściąć z takim pietyzmem wyhodowanych przeze mnie roślinek...przyjdzie mi poczekac do jesieni i wtedy je zamrożę...a teraz zostaje kupic czerwoną damę i zrobić to pesto bo wygląda obłednie:)
OdpowiedzUsuńTrzcinowsko ja mam tak samo :) Mam tych roślinek na balkonie kilka doniczek - ale odrywam listek-dwa do dekoracji. Jednak nie ma to jak kawałek ziemi, na której wszystko rośnie szybciej i ścinać jakoś tak... nie żal :)
OdpowiedzUsuńŚwietne te pesta. Twoje odczucia odnośnie bazylii hodowanej w ogrodzie całkowicie potwierdzam, bazylia taka jest o wiele większa a aromat jest nie do opisania!
OdpowiedzUsuńGenialne propozycje ! Pyszności !
OdpowiedzUsuńUwielbiam pesto, na pewno wypróbuję też z fioletowej bazylii, puki co używałam jej ostrożnie ale pesto to idealny pomysł wygląda szalenie zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńno no ładnie to się szaleje jak mnie nie ma;)czekam na więcej:) pesto i zdjęcia apetyczne. Nie ma to jak ziółka od mamy... Aja dziś się bawię z fioletowymi ziemniakami i 3 kolorową marchewką:)
OdpowiedzUsuńale świetnie wygląda ta fioletowa bazylia. nigdy takiej nie widziałam;)
OdpowiedzUsuńwspaniałe
OdpowiedzUsuń