poniedziałek, 27 czerwca 2011

Pesto z dwóch rodzajów bazylii

Weekend był pracowity a przede mną tydzień filmowych atrakcji (i jeszcze trochę przyjemnej pracy). W Toruniu zaczął się festiwal filmowy TOFIFEST - kiedyś pachnący ciągnącymi cukierkami toffi, od kilku lat ma w logo pomarańczę, którą wyciskamy, obieramy, kroimy... :) Wszyscy, którzy zahaczą o Toruń do 1 lipca mogą spotkać na ulicach znane i lubiane osoby z kinowego ekranu i reżyserów, takich jak Dagur Kari, Jim Sheridan czy Jiri Menzel :) Zapraszam do Torunia!

W kuchni zapachniało kwiatami cukinii (wpis niedługo - jak tylko zrobię drugą partię zdjęć, bo pierwszą niechcący popsułam:)) i bazylią - wszystkie dobra z ogrodu mojej mamy. Nie wiem, czy tylko ja mam takie wrażenie, ale bazylia hodowana w ogrodzie pachnie intensywniej i zdecydowanie szybciej rośnie. W tym roku ogródek ziołowy mamy wygląda cudownie - takich efektów nie osiągnę w moich balkonowych warunkach - dwa rodzaje bazylii, oregano, majeranek, kolendra, szałwia, wielki koper, tymianek, lubczyk, dwa rodzaje mięty (i trzeci w planach). Do pełni szczęścia brakuje tylko rozmarynu - ale to da się jeszcze nadrobić. 
Po wizycie w domu przywiozłam papierową torbę pełną pyszności - kilka kwiatów cukinii, gałązki majeranku i oregano, pietruszkę i marchew, garść poziomek i wielki pęczek bazylii w dwóch odmianach. Czas na pesto! 
Dobre pesto to składniki najlepszej jakości - bazylia, orzeszki piniowe, włoski parmezan (prosto z Wenecji - dzięki Piotrek!), oliwa z oliwek, odrobina czosnku, kilka kropel limonki, świeżo zmielony pieprz. Oczywiście najlepiej miażdżyć je w moździeżu, stopniowo dolewając oliwę, ale przy takiej ilości zielone pesto łatwiej mi było po prostu rozdrobnić blenderem. Podana ilość to ok. 2 słoiczki po 150 ml każdy - takie pesto, pokryte od góry warstwą oliwy z oliwek, można przechowywać w lodówce ok. tygodnia (choć często udaje mi się trzymać je dwa tygodnie i wszystko jest w porządku).
Fioletowe pesto zrobiłam przy użyciu moździeża - wyszło oczywiście trochę bardziej grudkowate. Bazylia fioletowa (ogrodnicza nazwa to bazylia czerwonolistna, choć jej kolor zdecydowanie bliższy jest fioletowi) ma trochę bardziej cytrynowy aromat niż zielona. Z kilku gałązek, które miałam wyszło dokładnie tyle pesto, ile jest w kokilce na zdjęciu (porcja w sam raz dla jednej osoby). Żeby je trochę podkręcić dodałam tyle świeżo zmielonego pieprzu, żeby był on wyczuwalny. Z limonką pachniało obłędnie. Zapach bazylii uzależnia!
SKŁADNIKI:
(pesto zielone i fotograficzna inspiracja wg Doroty i Bogdana Białych, "Zwierciadło", 7/2011)
pesto z zielonej bazylii:
  • trzy pęczki zielonej bazylii
  • 100 g orzeszków piniowych
  • 50 g świeżo startego parmezanu
  • duży ząbek czosnku (lub dwa mniejsze)
  • 170-200 ml oliwy z oliwek (dobrej jakości)
  • dwie łyżeczki soku z cytryny (dodałam sok z limonki zamiast cytryny - bardziej aromatyczny:))
  • świeżo zmielony pieprz
  • sól
pesto z fioletowej bazylii:
  • cztery duże gałązki bazylii fioletowej
  • 1,5 łyżki orzeszków piniowych
  • płaska łyżka parmezanu
  • pół ząbka czosnku
  • kilka kropel soku z limonki
  • 30 ml oliwy z oliwek (+ewentualnie odrobina do podlania)
  • sól, pieprz
PRZYGOTOWANIE: 
Oba rodzaje pesto w zasadzie przygotowywałam w ten sam sposób (z tym, że zielone miksowałam, a fioletowo przygotowałam w moździeżu).
Uprażyć orzeszki piniowe na suchej patelni. Podrzeć bazylię (grubsze łodyżki odrzucić). Bazylię, parmezan, orzeszki i czosnek zmiksować. W trakcie dolewać stopniowo oliwę z oliwek. Na koniec dodać sok z limonki, pieprz i sól.
Podawać z makaronem, do mięsa lub ryb, do zup i przekąsek - do czego tylko Wam się zamarzy :) 


8 komentarzy:

  1. Z czułością patrzę na moją czerwonolistną istotkę na balkonie...od dawna wiem że jestem trochę dziwna ale nie potrafię tak po prostu ściąć z takim pietyzmem wyhodowanych przeze mnie roślinek...przyjdzie mi poczekac do jesieni i wtedy je zamrożę...a teraz zostaje kupic czerwoną damę i zrobić to pesto bo wygląda obłednie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzcinowsko ja mam tak samo :) Mam tych roślinek na balkonie kilka doniczek - ale odrywam listek-dwa do dekoracji. Jednak nie ma to jak kawałek ziemi, na której wszystko rośnie szybciej i ścinać jakoś tak... nie żal :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne te pesta. Twoje odczucia odnośnie bazylii hodowanej w ogrodzie całkowicie potwierdzam, bazylia taka jest o wiele większa a aromat jest nie do opisania!

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam pesto, na pewno wypróbuję też z fioletowej bazylii, puki co używałam jej ostrożnie ale pesto to idealny pomysł wygląda szalenie zachęcająco :)

    OdpowiedzUsuń
  5. no no ładnie to się szaleje jak mnie nie ma;)czekam na więcej:) pesto i zdjęcia apetyczne. Nie ma to jak ziółka od mamy... Aja dziś się bawię z fioletowymi ziemniakami i 3 kolorową marchewką:)

    OdpowiedzUsuń
  6. ale świetnie wygląda ta fioletowa bazylia. nigdy takiej nie widziałam;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za wizytę na blogu!
Jeśli komentujesz, korzystając z opcji "anonimowy", prosimy napisz w komentarzu nick lub swoje imię ;)