Domi napisała Izce, że na Rynku Nowomiejskim, trwa kiermasz produktów tradycyjnych, więc pomiędzy jedną a drugą ulewą pobiegłyśmy tam. Kilkanaście stoisk z różnych regionów, sery, miody, piwa, wędliny, chleby, słodycze (np. kajmak), kwas chlebowy - ciekawe produkty z całej Polski. My oczywiście najdłużej zatrzymałyśmy się przy serach kozich Łomnickich (fantastycznych!) i przy piwach. Zaczepił nas też Pan ze Szczecina... cóż, tam również tak jak w Toruniu są tradycyjne pierniki ;)
Oto kilka zdjęć - migawek. Dobrze, że kiermasz odbywał się w specjalnie rozłożonym namiocie - deszcze mu nie groziły.
Jak to? W Touniu pierniki szczecińskie?
OdpowiedzUsuńTak - to stoisko było jednym z reprezentantów zachodniopomorskiego w Toruniu ;)
UsuńTen Pan z przekory zapytał nas, czy jesteśmy z Torunia i powiedział, że jak tak, to musimy mu zrobić takie zdjęcie ;)
ojej, jakie piękne zdjęcia! jestem wielką fanką takich kiermaszy, zjazdów, festynów, festiwali.. zawsze jednak nie mam wtedy przy sobie aparatu! zrządzenie losu. jakieś takie dziwne.
OdpowiedzUsuńja też, takie miejsca są w pewnym sensie magiczne :), zwłaszcza te bardziej kameralne w małych miejscowościach :)
OdpowiedzUsuńJa wczoraj miałem okazję być na wrocławskim Rynku gdzie odbywał się festyn "Europa na widelcu" Jeśli 5 minut to byciem można nazwać.
OdpowiedzUsuńTłumy ludzi stojące w ścisku za jedzeniem. Fatalna organizacja, bardzo mało miejsca (niestety większość Rynku zajęta już przez strefy kibica). Nie wiadomo gdzie się kolejka zaczyna, a gdzie kończy. I dokąd prowadzi ;-)
Jedzenie (nie każde oczywiście) mało apetycznie wyglądające; rozgotowana ryba z podgrzewacza z odpadająca panierką i remoulade - nie tak wyobrażam sobie duńską kuchnię. Czeski smażony ser, który pachniał jak spalony ser (pachnieć to dobre słowo, bo po czesku oznacza śmierdzieć). Nawet panów Makłowicza i Bikonta nie można było w spokoju posłuchać, bo niestety problemy techniczne dawały się we znaki i mikrofony szwankowały.
Ale na szczęście, gdy ludzie pobiegli do otwartych stoisk z jedzeniem opustoszał jarmark, który odbywał się równolegle. Tam już można było nacieszyć oczy i kubki smakowe. Piwka, winka, cydry. Wędliny i sery z rożnych zakątków Polski i Europy. Nie powiem - z zakupów jestem bardzo zadowolony :-)
Toruński kiermasz miał raczej mniejszą skalę :) Ale swoją drogą - organizacja dużych imprez "kulinarnych" to każdorazowo wyzwanie dla realizatorów i z tego co wiem, często uczą się na błędach. Dobrze mi znany Festiwal Smaku w Grucznie z roku na rok jest coraz lepiej zorganizowany i coraz więcej ludzi na niego przyjeżdża. Zakupy w takich miejscach to najczęściej kwestia satysfakcjonująca dla podniebienia i bolesna dla portfela :)
UsuńUwielbiam festiwale i targi ekologicznej oraz naturalnej żywności. Okupuję zwłaszcza stoiska serowe. W ubiegłym miesiącu zaliczyłam Sandomierz, wypatruję innych, ale jak to bywa z czasem i odległością - nie da się być wszędzie.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie cieszy, że ktoś o tym pisze i się zachwyca produktami regionalnymi (bo są na prawdę wspaniałe!) :) byłam na tym kiermaszu jako, powiedzmy, wystawca na stoisku województwa podlaskiego. Pierwszy raz wzięłam udział w tego typu targach i nigdy ich nie zapomnę, a za razem zebrałam wiele doświadczeń zawodowych :)
OdpowiedzUsuńOch żeby u mnie taki kiermasz się odbył..i modlę się aby produkcja serów wśród polskich rolników bardziej się spopularyzowała..albo sama zacznę produkcję;)
OdpowiedzUsuń