Śnieg za oknem? Ugotujcie curry! Syci, rozgrzewa, roztacza aromat trawy cytrynowej, kokosu i orientalnych przypraw. Curry w zimowej porze jest najlepsze - sprawia, że od razu w środku robi się cieplej, a na twarzach pojawiają się uśmiechy.
To curry jest też dobrą wymówką, żeby namoczyć większą ilość ciecierzycy i zrobić falafelki lub hummus... więc do dzieła ;)
Strony
▼
wtorek, 12 stycznia 2016
poniedziałek, 11 stycznia 2016
Wegański pasztet z czerwonej soczewicy
Najlepsze pasztety "rodzą się" z kulinarnych eksperymentów, z "resztek" po obiedzie i lekko już podsuszonych, zapomnianych warzyw z koszyka w lodówce. Nie inaczej było tym razem - wczorajszy, duży ziemniak, podsuszone pieczarki i por... wystarczyło tylko ugotować soczewicę i baza na wegański pasztet gotowa!
Sklepowe wegepasztety są - przynajmniej dla mnie - słabo przyprawione. Swoje staram się zawsze doprawić tak, żeby nawet bez żadnych dodatków "obroniły się" na kanapce. W tych pasztecikach główną rolę gra pieprz - młotkowany z kolendrą (hit w mojej kuchni ) i charakterystyczny, biały pieprz, który pokochałam od pierwszej tarty szpinakowej, w której jakieś 10 lat temu go użyłam.
Foremki, kupione kiedyś w TK Maxx służą mi już od dwóch lat - i uwielbiam z nich korzystać. Takim mini pasztetem (tak jak mini chlebkami) zawsze można kogoś obdarować - w końcu nie ma to jak własnoręczny wyrób ;)
Sklepowe wegepasztety są - przynajmniej dla mnie - słabo przyprawione. Swoje staram się zawsze doprawić tak, żeby nawet bez żadnych dodatków "obroniły się" na kanapce. W tych pasztecikach główną rolę gra pieprz - młotkowany z kolendrą (hit w mojej kuchni ) i charakterystyczny, biały pieprz, który pokochałam od pierwszej tarty szpinakowej, w której jakieś 10 lat temu go użyłam.
Foremki, kupione kiedyś w TK Maxx służą mi już od dwóch lat - i uwielbiam z nich korzystać. Takim mini pasztetem (tak jak mini chlebkami) zawsze można kogoś obdarować - w końcu nie ma to jak własnoręczny wyrób ;)