Gruczno. Żeby mu się lepiej przyjrzeć warto pojechać w innym niż festiwalowym czasie, posłuchać bzyczących pszczół i odpocząć na łonie natury.
W czasie festiwalowym ludzi jest bardzo dużo, atmosfera zupełnie inna - pachnie chlebem, wędzonymi mięsami, jest trochę za głośno, ale bardzo wesoło. I upalnie - już trzeci rok z rzędu. Najdłuższe kolejki prowadzą do naturalnych lodów z Koronowa, piwa z browaru Amber i napojów - tłoczonych soków i fantastycznego napoju na bazie syropu z kwiatów czarnego bzu od pana Hieronima Błażejaka (z lodem, który był na wagę złota;)). Uwielbiam tam jeździć - próbować serów i miodów, wybierać chleb i nalewki. To jest po prostu święto dla wszystkich, którzy uwielbiają jeść tradycyjne i naturalne pyszności... raz w roku, w niepowtarzalnym klimacie Gruczna.
Ulubione miejsce? Alejka serów - im więcej mam gotówki tym więcej kupuję... Rancho Frontiera, Kozie Łomnickie, Osada Burego Misia, Sery Grądzkie od pana Marka itd. Można tam wydać majątek.
W tym roku do mojego peletonu smaków dołączył także chleb serwatkowy - delikatny i wyjątkowy oraz zaskakująco pyszna polędwiczka miodowa od J.M. Spychalskich. Takie rarytasy trudno tak po prostu kupić, więc w przyszłym roku koniecznie zaplanujcie sobie podróż na prawdziwe święto smakoszy - do Gruczna.
Oto kilka tegorocznych migawek:
Można było zobaczyć takie uśmiechnięte twarze :) W tym roku pod namiotem dzieci mogły wziąć udział w ciekawych warsztatach - m.in. z tym panem.
Moja ulubiona alejka... Zdjęć mało, dużo próbowania. Znów nie kupiłam koziej chałwy (skończyła się). Pan Rusłan z Rancha Frontiera jak co roku uśmiechnięty :) Bardzo bardzo lubię to stoisko.
Chleby na liściach chrzanu, wielkie bochny zakwasowców i serwatkowy chleb, o którym już wspominałam... i jak tu zrezygnować z tak dobrego pieczywa? :)
Nalewki od pana Hieronima Błażejaka to klasa sama w sobie. Jeśli będziecie mieć okazję kiedykolwiek ich spróbować to polecam (chociaż bywają mocne:)). My uwielbiamy np. nalewkę z kwiatów czarnego bzu.
Oto polędwiczki miodowe - po powrocie żałowałyśmy, że nie kupiłyśmy więcej :)
Izka upodobała sobie również takie stworzenia do fotografowania... :)
I ja - chłodzę się napojem z kwiatów czarnego bzu z miętą i lodem (podwójnym:))
O tym kto w tym roku zdobył nagrody możecie się dowiedzieć np. z bloga Artura.
Małgosi dziękuję za miłe spotkanie i "współprelekcję" na śniadaniu prasowym :)
uwielbiam takie smaczki ;), mnóstwo tam widzę tego :), a smak chałwy - zaciekawiłaś, mogę pocieszyć się tylko tym,że u nas na targu swojskie wędliny i chleb na liściu chrzanu co sobotę do kupienia,a napój z bzu w stanie z kwiatkami jeszcze mam ;)
OdpowiedzUsuńChciałam dojechać w tym roku, ale nie udało się bo jeden z brzdąców zachorował, chociaż pewnie lody by go ozdrowiły :-) Pozdrawiam was ciepło!
OdpowiedzUsuńMiodowe polędwiczki i ten wielki bochen chleba wyglądają cudownie. Szkoda, że takie jedzenie na stołach pojawia się wciąż zbyt rzadko i tak mało wiemy co i gdzie można kupić.
OdpowiedzUsuńJak klimatycznie ...
OdpowiedzUsuńZatęskniłem za świeżym zakwasowcem...
... chyba wiem co już należy zrobić! Nastawić zakwas!
Nominowałam Waszego bloga do Versatile Blogger Award, taki rodzaj uznania dla tego bloga, za piękne zdjęcia i pyszne przepisy :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZa wspaniałe potrawy, za pyszne zdjęcia... zapraszam Cię do zabawy Versatile Blogger Award. więcej tutaj http://mojkulinarnypamietnik.blogspot.com/2012/09/zabawa-nominacje.html
OdpowiedzUsuńZostałaś wyróżniona u mnie na blogu w kategorii Versitale Blogger =) więcej tu: http://elficzna.blogspot.com/2012/09/blog-post.html#links
OdpowiedzUsuń