Aż trudno się przyznać, ale nigdy wcześniej nie robiłam pączków. Były faworki, pyszne racuszki z ricotty, ale nie pączki. Początkowo marzyły mi się takie nadziane konfiturą różaną... ale butelka likeru Baileys, który od czasu do czasu wzbogaca smak popołudniowej kawy, zdecydowanie bardziej kusiła swoją zawartością. Przepis na pączki Wolfganga Süpke z nadzieniem na bazie likieru znalazłam na stronie domowe-wypieki.pl. Chciałam usmażyć mniejsze pączki - takie na 3-4 kęsy, więc zmniejszyłam ilość składników o połowę. Poza tym jako pączkowa debiutantka, chcąc mieć pewność, że wszystko się uda, trzymałam się przepisu.
Pączki wyszły lekko wilgotne i puszyste (chociaż nie tak jak tradycyjne), nadzieniu trudno się oprzeć (smak likieru jest cudownie dominujący), więc mimo tego, że pracy przy przygotowaniu jest sporo - efekt jest wart zachodu :)
Z podanej porcji wyszły 22 małe pączki (kuleczki surowego ciasta ważyły ok. 40 g).
SKŁADNIKI:
(inspiracja: domowe-wypieki.pl)
- 0,5 kg mąki pszennej
- 175 ml mleka
- 40 g świeżych drożdży
- 75 g miękkiego masła
- 50 g cukru
- 5 g soli
- 4 żółtka z dużych jajek
- 1 duże jajko
- olej do smażenia (ok. 0,5 - 0,7 l - pączki muszą swobodnie pływać)
- 250 ml mleka
- 2 łyżki cukru
- 40 g budyniu waniliowego (bez cukru)
- 170 ml likieru Baileys
Lekko podgrzać mleko (ma być ciepłe - ok. 40 stopni C wystarczy). Połowę mąki (250 g) przesiać i zagnieść lekkie ciasto z mlekiem i drożdżami. Przykryć bawełnianą ściereczką i pozostawić na 45 minut do wyrośnięcia.
Po tym czasie dodać do ciasta pozostałe składniki i przez kilka minut intensywnie zagniatać, aż powstanie gładkie ciasto. Ponownie przykryć i odczekać 15 minut. Zagnieść ponownie, zbierając ciasto od zewnątrz miski do środka - powtórzyć tę czynność jeszcze dwa razy w odstępach piętnastominutowych.
Lekko posypać blat mąką. Z wyrośniętego ciasta odrywać małe kawałki (po 40 g.), formować z nich kuleczki i układać w odstępach na blacie. Powinny wyrastać jeszcze przez 45 min.
Rozgrzać olej (lub smalec). Smażyć w dużym garnku na rozgrzanym tłuszczu po ok. 2 min. z każdej strony - aż uzyskają upragniony kolor*. Skorzystałam z rady autorów przepisu i zanurzałam lekko pączki, by podsmażyć lekko biały pasek - pączki dzięki temu nie miały prawa stracić kształtu :)
Po usmażeniu odkładać pączki na ręczniki papierowe, by ociekły z tłuszczu.
Przygotować nadzienie. Pół szklanki mleka wymieszać z cukrem i budyniem. Pozostałe mleko zagotować i dodać wymieszany z cukrem i mlekiem budyń. Na małym ogniu ugotować gęsty budyń, przez cały czas mieszając. Gdy nabierze gęstej konsystencji dodać likier i wymieszać, aż masa będzie gładka. Masę włożyć do szprycy cukierniczej z długą końcówką i wstrzykiwać nadzienie do pączków :)
Na koniec (gdy pączki będą jeszcze lekko ciepłe) posypać cukrem pudrem lub polać roztopioną, mleczną czekoladą (wymieszaną z odrobiną mleka) i posypać kolorową posypką :)
Voilà!
* Nie lubię jak pączki są blade, więc smażyłam je tak, by były bardziej rumiane - wystarczy jednak minuta / pół minuty skrócić proces smażenia, by były jaśniejsze - przy dobrze rozgrzanym oleju smażenie jest błyskawiczne, a pączki nie chłoną tłuszczu.
Oczywiście jeść ;)
Od samego "paczenia" można się najeść :-)
OdpowiedzUsuńno jesteś niemożliwa, katować takimi pączkami jak wszędzie dookoła tylko tradycyjne.
OdpowiedzUsuńBernadeto jeszcze kilka zostało - zapraszamy :)
UsuńNiemożliwe to było samozaparcie i poświęcenie;) Początek godz. 21:00- koniec 1:00 (już po zrobieniu zdjęć). Pobudka do pracy 4:30 :)
UsuńWypacze oczy jak będę tak paczeć :-) Uśmiałam się, widząc tego kota :-)
OdpowiedzUsuńNo popacz. My tak mamy za każdym razem, jak go widzimy ;)
UsuńNo tak, paczenie wchodzi w krew :-D
UsuńKasiu,kalorie w Twoim wydaniu wydają mi się niczym.
OdpowiedzUsuńOt,bańką mydlaną,czymś zupełnie nieistotnym.
I chciałabym jeść,jeść i...paczeć.
Pozdrowienia!
Amber gdybyś wiedziała ile ja tych baniek wczoraj zjadłam ;) Najlepiej by było gdyby teraz pękły - ot tak ;)
UsuńLubię paczeć, ale jeszcze bardziej lubię jeść;))
OdpowiedzUsuńNo wiesz...?! Jak na pączkującą debiutantkę to wyszły Ci idealne te pączki! ;) Rewelacja.
OdpowiedzUsuńPewnie, że jeść, mój pies je, a te wspaniale wyglądają i to jeszcze takie promilowe trochę :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobają mi się te z różową posypką - wyglądają uroczo.
OdpowiedzUsuńoch, piekne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńa te pączki... ślinka cieknie!
O kurczę, po takich pączkach to nie tylko biodra rosną, ale i stężenie alkoholu we krwi :)
OdpowiedzUsuńAle wyglądają obłędnie! Ja dzisiaj z powodu ostatniego czwartku lecę na marchwiance :)
Wystapił błąd, patrzeć piszemy przez "trz" a nie "cz"
OdpowiedzUsuńTo nie błąd ;) Polecam: http://www.memowisko.com/2011/12/co-ja-pacze-czyli-starecat-po-polsku.html :)
Usuń