Czytam, trochę pracuję, czytam... Jak zwykle książkę, którą kupiłam, wchłaniam trochę zbyt zachłannie - jest po prostu bardzo apetyczna. Lunch w Paryżu Elizabeth Bard jest w dodatku przeplatany apetycznymi przepisami:
Z początkiem lipca, kiedy jest nasza rocznica ślubu, na targu pojawiają się na chwile kwiaty cukinii: delikatne, jaskrawożółte, o zaskakującym, intensywnym smaku - takim samym jak warzywa, w które się przeobrażą. We Włoszech często nadziewa się je ricottą - w poniższym przepisie użyłam francuskiego sera i świeżej mięty.
Od kiedy w zeszłym roku przeczytałam o smażonych kwiatach cukinii w książkach Marleny de Blasi czekałam tylko na ten moment pomiędzy czerwcem a lipcem, kiedy w ogródku mojej mamy pojawią się piękne, żółte dzwonki. Ten książkowy opis obudził moje kubki smakowe... Choć zebrałam 12 kwiatów to postanowiłam wypróbować przepis, korzystając dokładnie z połowy podanych proporcji - cytuję jednak proporcje z książki, bo zdecydowanie łatwiej niż połowę surowego jajka jest wbić do masy całe :)
O książce Elizabeth Bard jeszcze napiszę, bo zdecydowanie pobudza apetyt :)
O książce Elizabeth Bard jeszcze napiszę, bo zdecydowanie pobudza apetyt :)
Fleurs de cougettes farcies au fromage de chèvre (et la menthe)
(wg: Elizabeth Bard, Lunch w Paryżu)
SKŁADNIKI:
- 1 jajko
- 85 świeżego koziego sera (miękkiego)
- sól i pieprz
- 2 czubate łyżeczki posiekanej świeżej mięty
- 12 kwiatów cukinii (ja użyłam kwiatów męskich - na szypułkach)
- oliwa z oliwek extra vergine
(1 łyżka)
PRZYGOTOWANIE:
Rozgrzać piekarnik do temp. 175 stopni.
Rozbełtać jajko, pokruszyć w ser i dokładnie połączyć oba składniki widelcem. Posolić i popieprzyć do smaku, dodać miętę i wymieszać.
Nadziać kwiaty odrobiną masy serowej (pręcików nie trzeba usuwać). Skręcić każdy tak, żeby ze środka nie wypłynęła masa.
Posmarować formę oliwą, rozłożyć kwiaty, delikatnie obtaczając je w oliwie. Piec 12-15 minut, aż kwiaty przyrumienią się i zaczną intensywnie pachnieć.
Ja też po lekturze książki M.de Blasi mocniej,niż dotąd zapragnęłam zrobić w swojej kuchni nadziewane lub smażone kwiaty cukinii.Przedtem jadłam je we Włoszech.I udało się w tym roku!
OdpowiedzUsuńTwoje wzorcowe.Pychota!
Piękne!
OdpowiedzUsuńale rarytasy, piękne!
OdpowiedzUsuńNiebiańskie smaki, masz dziś tutaj. Czekam aż u mojej mamy pojawią się te kwiatki i też je nafaszeruje. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńChciałabym zjeść taki lunch w Paryżu, ale nawet w Polsce jedząc nadziewane kwiaty cukinii byłabym szczęśliwa :)
OdpowiedzUsuńi oto dowód, że nie trzeba gdzieś jeździc, by się tam znaleźc.
OdpowiedzUsuńcudowne te kwiaty!
Nigdy jeszcze nie jadlam kwiatow cukinii, ba, nie wiedzialam nawet, ze mozna je jesc! Bardzo efektowny pomysl :)
OdpowiedzUsuńkwiatów cukinii jeszcze nie jadłam. wyglądają obłędnie;)
OdpowiedzUsuńSą przepiękne - jako przystawki zaczarowałyby każdy stół :-)
OdpowiedzUsuńBabcia każe mi zrywać kwiaty cukinii- mówi, że nie z wszystkich będą owoce.
OdpowiedzUsuńMuszę się jej posłuchać;)
Olciku, słuchaj się babci :) nie ze wszystkich będą cukinie - z tych na szypułkach nie będzie, można je zrywać (choć kilka trzeba podobno zostawić, wszak to kwiaty męskie:)). I są pyszne! :)
OdpowiedzUsuń